Panathinaikos Ateny przegrał w ostatnim niedzielnym meczu 8. kolejki Super League z Panthrakikosem Komotini 1:2.
W 16. minucie centrę z kornera Danijela Pranjicia wykończył głową Nikos Marinakis, piłka jednak przeszła centymetry nad poprzeczką. W 18. minucie Panthrakikos zaatakował praktycznie po raz pierwszy i od razu zdobył gola. Jordao Diogo z kilkudziesięciu metrów zagrał piłkę w pole karne, gdzie precyzyjną główka popisał się Zequinha, a Stefanos Kapino nieco zagubiony przepuśćił ja do siatki. Chwile po wznowieniu meczu Marcus Berg wymanewrował defensywę i mocno uderzył w krótki róg, ale efektowną parada zażegnał niebezpieczeństwo Dino Seremet. W 28. minucie Kapino wybronił strzał zza pola karnego Zequinhy. W 38. minucie świetny strzał z 30 metrów oddał Pranjić, ale Dino Seremet zdołał wybić piłkę nad poprzeczkę.
W 50. minucie goście wyszli z kontrą, Zequinha odegrał piłkę na czyste pole w „16” do José Maríi Casesa, Argentyńczyk delikatnie uderzył obok interweniującego Kapino, jednak piłka trafiła w słupek. W 63. minucie piłkę w polu karnym przyjął Konstantinos Triantafyllopoulos i z kilku metrów uderzył na bramkę, ale Seremet ładnie przyblokował strzał, chroniąc tym samym drużynę przed stratą gola. W 67. minucie ten wyczekiwany na Leoforos gol w końcu padł. Na granicy pola karnego wywiązało się lekkie zamieszanie, po którym piłkę przyjął Luciano Figueroa i z 12 metrów pokonał Seremeta. W 75. minucie znów powiało smutkiem na stadionie, bowiem Panthrakikos zdobył drugiego gola. Piłkę z rzutu wolnego wstrzelił Cases, a błąd obrony i bramkarza wykorzystał Romeu, który głową trafił do siatki PAO. W 80. minucie z pierwszej piłki uderzył David Mendes da Silva, piłka nabrała obiecującej rotacji, ale wyszła obok słupka.
PANATHINAIKOS ATENY – PANTHRAKIKOS KOMOTINI 1:2 (0:1)
0:1 Zequinha 18′
1:1 Luciano Figueroa 67′
1:2 Romeu 75′
ż.k. Konstantinos Triantafyllopoulos, Gordon Schildenfeld – Antonis Ladakis, Dino Seremet
Panathinaikos
Stefanos Kapino, Konstantinos Triantafyllopoulos, David Mendes da Silva, Viktor Klonaridis (61′ Thanasis Dinas), Marcus Berg, Zeca, Nikos Marinakis (82′ Mehdi Abeid), Abdul Jeleel Ajagun (51′ Luciano Figueroa), Nano, Gordon Schildenfeld, Danijel Pranjić
Panthrakikos
Dino Seremet, Thanasis Papageorgiou, Jordão Diogo, Tomislav Mikulić, Zequinha (79′ Dimitris Chasomeris), José María Cases (85′ Giannis Christou), Pape M’Bow, Deniz Baykara (90’+3′ Nikos Katharios), Romeu, Achilleas Sarakatsanos, Antonis Ladakis
Vazelos
Ten mecz zapisze się (niestety) w historii Panathinaikosu. Zakończona została dzisiejszego wieczoru seria 67 spotkań PAO bez porażki w meczu ligowym na Leoforos. Ostatni raz wygrali w lidze na tym stadionie piłkarze Proodeftiki w 2002 roku.
Na pewno podobała mi się determinacja PAO w dążeniu do zdobycia gola na 1:1. Nie można odmówić piłkarzom chęci gry do przodu. Ciężko jednak było się przebić przez „zasieki” drużyny gości. Pierwszy gol przyjezdnych dla mnie bliźniaczo podobny do tego straconego na 1:2 na Toumba. Za daleko byli środkowi obrońcy PAO od Zequinhy no i nieszczęście gotowe. W tym miejscu zrobię coś, co nie zdarza mi się za często – wielkie pochwały dla sędziego. Chodzi o sytuacje gdy w niegroźnych starciach gracze-aktorzyny z Komotini padali na murawę po niegroźnych starciach i leżeli na nich oczekując gwizdka sędziego. No i dziwnym trafem gdy się nie doczekali a PAO gry nie przerwał to cudownie zdrowieli bez ingerencji sztabu medycznego. Na czacie napisałem o tym, że Panathinaikos strzeli coś po stałym fragmencie – pisałem to w nawiązaniu do świetnych zagrań Pranjica ze stojącej piłki, kopie piłkę w niewygodny dla bramkarza sposób, w dodatku celnie. Piłka zawsze mija pierwszego obrońcę, co jest kluczowe. Brakowało jedynie wykończenia bo podania były świetne.
W drugiej połowie dwa fatalne błędy obrony – za pierwszym razem beznadziejne ustawienie tej formacji a z pomocą przyszedł słupek, drugi błąd już niestety wykorzystany przez gości. Takiego gola oczekiwałem ze strony Koniczynek, niestety stało się zupełnie odwrotnie. No i po tym golu znowu oglądaliśmy teatr marnej jakości w wykonaniu Krokodyli. Doszło do zabawnej sytuacji – na murawie leży jeden z graczy, sędzia wzywa służby medyczne, są też noszowi. Masażyści zajmują się piłkarzem na murawie, arbiter nakazuje przejście za linię boczną. Do akcji wkraczają noszowi – usiłują umieścić piłkarza na noszach i dochodzi do szarpaniny z masażystami, którzy usiłują maksymalnie przedłużać wstrzymanie gry. Gość leży na ziemi a nad nim drobne przepychanki – obrazek wieczoru. Niestety nic już do bramki Seremeta nie wpadło i po raz pierwszy od 2002 roku piłkarze z koniczynką na sercu schodzą z boiska jako pokonani. No trudno, od następnego meczu w Atenach trzeba pisać nową historię…