Ranieri i przyszłość greckiej kadry
Claudio Ranieri objął kadrę narodową Grecji pod koniec lipca, ale już teraz nie brakuje opinii o tym, że Włoch nie powinien dalej prowadzić Greków.
Trzy pierwsze mecze nowego selekcjonera pokazały, że coś jest nie tak, że coś z czymś nie współgra. Grecy ostatnio dwa razy z rzędu przegrali u siebie w 2001 roku (Niemcy 2:4 i Anglia 0:2), a cztery stracone do tej pory bramki to sto procent tego, co grecka kadra straciła w grupie eliminacyjnej do ostatnich Mistrzostw Swiata. To pokazuje, że reprezentacja Hellady zeszła nieco z drogi dającej dotychczasowe sukcesy.
Claudio Ranieri mówi o czasie potrzebnym na stworzenie drużyny, co jest rzeczą oczywistą, jednak Włoch stara się zrobić coś do czego greccy piłkarze nie byli dotąd przyzwyczajeni, czyli do gry „ultraofensywnej”. Za Otto Rehhagela i Fernando Santosa podstawą była defensywa, od której obaj trenerzy rozpoczynali tworzenie wyjściowych „11”. Ranieri rozpoczął od zupełnie innej strony, czyli od formacji ofensywnej.
W tym ostatnim meczu z Irlandią Północną Włoch poszedł krok dalej niż można było się spodziewać, bowiem wystawił praktycznie czterech napastników – Nikosa Karelisa, Stefanosa Athanasiadisa, Kostasa Mitroglou i Georgiosa Samarasa. Jeśli dodamy do tego bardzo ofensywnych bocznych obrońców Vasilisa Torosidisa i grającego od 15. minuty Kostasa Stafylidisa oraz mającego coraz częściej zadania również ofensywne Panagiotisa Tachtsidisa to możemy wyciągnąć jasny wniosek, że ta drużyna miała za cel zmiażdżyć rywala na „Karaiskakis„. Niestety taka zagrywka być może udałaby się w grze komputerowej, ale w realnym świecie nastawienia mentalnego piłkarzy tak się nie da zmienić.
Grecy od ponad 10 lat grali bardzo mądrze w destrukcji i choć gra mogła się nie podobać, to jednak była ona efektywna, a co może istotniejsze dawał poczucie, że wystawieni zawodnicy wiedzą co robią i że robią to dobrze. Oglądając te dotychczasowe mecze pod wodzą Ranieriego takiego poczucia być nie może, bo choć przewaga gry piłką jest po ich stronie to efektów nie ma żadnych, a chaos bije po oczach. Przecież Karelis, Athanasiadis i Mitroglou zazwyczaj grają jako samotni środkowi napastnicy, a tu nagle zrobiono z nich współpracujące trio, w którym na pewno nie czuja się najlepiej, bo to indywidualiści i zmiana sposobu ich gry nie będzie łatwa, a efekty tych roszad w kadrze pokazał właśnie ten ostatni mecz.
Selekcjoner Greków chce wprowadzić system 4-4-2, ale patrząc na predyspozycję piłkarzy z ostatniej potyczki to wychodzi bardziej 4-1-1-4. Ranieri starając się zmienić styl greckiej reprezentacji będzie musiał poszukać odpowiednich piłkarzy, bo opierając kadrę na tych samych zawodnikach co jego poprzednik trudno będzie mu uzyskać efekt o którym marzy.